Czytając wszystkie cztery tomy miałam non stop długopis i zeszyt w ręku, by spisywać ciekawe zabawy (polecam sobie taki prowadzić, bo dobre pomysły niestety umykają z pamięci). Były to dla mnie propozycje nowe, nieznane (co za miła odmiana). Szczególną wartość odnajduję w tym, że większość eksperymentów da się przeprowadzić w pracy indywidualnej. Oczywiście oprócz ogólnego zachwytu nad książkami mam pewne uwagi. Nie do końca zgadzam się, by wprowadzać dzieci w ćwiczenia, gdzie muszą wejść w rolę agresora i np. odgrywać scenki z przeklinaniem, krzywdzeniem, niszczeniem czy kradzieżami. Jestem zwolennikiem tej szkoły, która mówi, że może to być pierwszy krok, przełamanie pewnej bariery, której dziecko samo być może by nie przekroczyło. Skłaniając je do np. obrażania kogoś w scence możemy sprawić, że będzie miało mniej oporów, by to zrobić realnie (dla bezpieczeństwa w scenkach tę rolę odgrywam ja robiąc to w sposób łagodny i uprzedzając jak mam to zamiar zrobić).