Nie bądź zielony temacie autyzmu. W kwietniu bądź niebieski.
Jak to się zaczęło?
Moje doświadczenie w pracy z dziećmi z autyzmem i zespołem Aspergera zaczęło się dziewięć lat temu. Jako zupełnie niedoświadczona w pracy w oświacie młoda osoba, podjęłam się towarzyszeniu w życiu przedszkolnym dwóm chłopcom. Było to dla mnie duże wyzwanie, ponieważ oczekiwano ode mnie działań godnych specjalisty, jednocześnie narzucając swoje konkretne oczekiwania, a zarazem mocne ograniczenia i nacisk na szybkie efekty. Do tego wszystkiego dołączyły moje obawy, wyobrażenia i ideały. Wiedza książkowa i korzystanie z doświadczeń innych specjalistów oczywiście ułatwiały sprawę, jednak nie uchroniły mnie od wielu błędów, których wiem, że teraz, po tylu latach bym nie popełniła.
Zwyczajni - niezwyczajni
Przez te dziewięć lat pracy w zawodzie miałam okazję do kontaktu z kilkudziesięcioma osobami ze spektrum autyzmu. Myślę, że dodać do tej liczby należałoby tych, którzy diagnozy nie mieli, a prezentowali ewidentne oznaki autyzmu w swoim zachowaniu. Czego się dowiedziałam w tym czasie? Wiele o nich, ale przede wszystkim o sobie samej. Każda z osób, z którą pracowałam była inna i miałam wrażenie, że bardzo trudne jest wrzucić ich do jednej szuflady pt „Autyzm i zespół Aspergera”. U niektórych, mniej skupiony obserwator, nigdy by nie podejrzewał istnienia ograniczeń wynikających z autyzmu. Inni, przez większość z nas, nazywani by byli „dziwnymi”. Na czym ta dziwność polega? Jeden może gorzej reagować na nagłe zmiany planów, inny będzie trzymał się z boku, jeszcze inny głośno krzyczał, gdy coś mu się nie podobało, a kolejny będzie mówił ciągle o swoim hobby… Jakby się tak głębiej zastanowić, to wcale nie jest dziwne i często zdarza się też i nam. Właśnie tak staram się myśleć. Jest jedna szuflada z podpisem „ludzie”, a wśród nich ci, którzy czasem potrzebują czegoś więcej. Więcej spokoju, tłumaczenia, cierpliwości, skupienia, swobody…
Jak jest teraz?
Moja praca zawodowa, oprócz bycia psychologiem szkolnym, skupia się głównie na prowadzeniu zajęć rewalidacyjnych z dziećmi z orzeczeniami (głównie z uwagi na autyzm lub zespół Aspergera). Bardzo lubię ten czas, kiedy spotykam się z tymi młodymi ludźmi i mam okazji ich posłuchać. Mówią mi o tym, jak postrzegają świat (niejedna rozmowa o polityce za mną), o kontaktach międzyludzkich czy o trudnościach. Często otwierają mi oczy na wiele spraw, na które ja patrzę z ograniczonej perspektywy dorosłego. Upraszczają mi to, co my starsi, niepotrzebnie komplikujemy. Mimo, że na zajęciach przede wszystkim ja powinnam ich uczyć, to wielokrotnie sama czerpię od nich niemało.
Żeby nie kreować jedynie idealnego obrazka, przyznaję też, że miewałam i miewam nadal takie chwile, gdy wychodzę z zajęć z poczuciem, że coś poszło nie tak. Nie zrozumieliśmy się i mimo moich szczerych chęci nie znaleźliśmy ze sobą wspólnego języka. To momenty, gdy ścieramy się i czasami nawet nie wiem po co i jaki jest w tym cel drugiej osoby. Niekiedy tracę wiarę w siebie i w szansę znalezienia nici porozumienia. Czasami bywa tak, że w relacji z inną osobą coś „nie pyka”. Tak też się dzieje na moich zajęciach TUS. Jednak po chwili zwątpienia nadchodzi też czas wzmożonego myślenia. Co mogę zrobić inaczej. Gdy działa – jakże duża jest moja radość (i ulga), jeśli nie – myślę dalej, jeśli nadal nic z tego – bywa i tak, trzeba się z tym pogodzić. Kreatywność, cierpliwość, pokora, dystans – to kształci we mnie ta praca. Ale też powoduje radość, poszerza moje horyzonty, powoduje satysfakcję z ich osiągnięć, często dystansuje do codziennych dorosłych spraw. I na tym się skupiam.
Kwiecień uznany został na całym świecie miesiącem autyzmu, a kolor niebieski – symbolem mu towarzyszącym. „Nie bądź zielony w temacie autyzmu. W kwietniu bądź niebieski”.