Docenić emocje
Najczęstszymi wątpliwości, z którymi zgłaszają się do mnie rodzice dotyczą kwestii emocji.
W odniesieniu do przedszkolaków problematyczne bywają złość, lęk, czy histeria. W przypadku nieco starszych dzieci bywa podobnie (choć formy ekspresji zmieniają się), dochodzi do tego jeszcze zmienność nastrojów, rozdrażnienie, dąsanie się, czy przygnębienie. Niezwykle rzadko problematyczna dla rodziców bywa kwestia przeżywania przez dziecko emocji z bieguna przeciwnego, choć zdarza się, że dziecko “z radości” prezentuje różne (zwykle hałaśliwe) zachowania trudne do zaakceptowania przez dorosłych.
Pytania, które stawiane są w temacie emocji zbyt często dotyczą tego “co zrobić, żeby dziecko przestało się złościć, smucić, histeryzować, dąsać lub nadmiernie przeżywać?”, zbyt rzadko natomiast koncentrują się na tym “skąd biorą się emocje dziecka i jak można mu pomóc?”.
Kilka słów o emocjach...
Lubię myśleć o tym, że emocje to kontrolki. Zapalają się, by pokazać nam czy jest dobrze, czy nie. Te zielone (radość, spokój, duma, satysfakcja, zadowolenie…) oznaczają, że mamy wszystko, czego w danej chwili potrzebujemy, by czuć się ok, a czasem super (nasze potrzeby są zaspokojone).
Te świecące na pomarańczowo (złość, strach, frustracja, niepokój, wstyd…) informują, że dzieje się coś co, być może, nie jest dla nas dobre (potrzeby nie są zaspokojone). Kiedy je widzimy dobrze jest zastanowić się “o co chodzi?”.
Tak jak w aucie, może to być fałszywy alarm (błąd komputera), drobna usterka lub poważna awaria. Żeby to ocenić dobrze jest się zatrzymać, a czasem nawet warto wysiąść, by spojrzeć z boku (dać sobie czas, zapytać kogoś o zdanie itp.).
Kontrolki same z siebie nie są problemem. One są nam niezbędne. Pozwalają monitorować czy możemy jechać dalej, czy może powinniśmy przystopować. Zwrócenie uwagi na pierwszą “pomarańczową kontrolkę” pozwala często uchronić się (lub dziecko), przed pojawianiem się kolejnych (świadczących o awarii następnych systemów).
Parę słów o potrzebach...
Potrzeby to wrodzone dążenia człowieka pozwalające mu przeżyć i rozwijać się.
Są wspólne wszystkim ludziom. Są dobre. Kierują człowieka ku współpracy z innymi.
Podstawowe odnoszą się do biologicznych obszarów funkcjonowania człowieka (zaspokojenie głodu, pragnienia, sen, odpoczynek, ruch) oraz poczucia bezpieczeństwa (fizycznego – schronienie, ciepło, opieka i psychicznego – bliska relacja z opiekunem). Niezaspokojenie tych potrzeb utrudnia dziecku prawidłowy wzrost i rozwój. Wśród innych warto wymienić potrzebę: przyjaźni, miłości, akceptacji, szacunku, wsparcia, zrozumienia, zabawy, swobody decydowania o sobie, wpływu, sensu, porządku, czy nauki.
Różne klasyfikacji układają potrzeby człowieka w nieco innej hierarchii. Dla mnie ważne jest to, że u różnych osób, w różnych momentach, różne potrzeby wysuwają się na pierwszy plan domagając się zaspokojenia. Czasem system może rozwalać głód, który mimo, że nie jest zidentyfikowany jako winowajca, może skutecznie wyprowadzić nas z równowagi i sprawiać, że wszystko wokół wydaje się drażniące. Czasem winimy dzieci, że doprowadzają nas do szału, podczas gdy, to nasza potrzeba odpoczynku domaga się zaspokojenia.
Dzieci dążą do zaspokojenia swoich potrzeb najlepiej jak potrafią w danym momencie. Niemowlęta każdy dyskomfort sygnalizują marudzeniem i płaczem. Rodzice rozumieją to i metodą prób i błędów uczą się zgadywać “o co chodzi?”. Starsze dzieci manifestują swoje potrzeby na różne sposoby, czasem złością, czasem odmową zrobienia czegoś, czasem zwyczajnym marudzeniem. Te zachowania nie są specyficzne dla konkretnych potrzeb. To dorosły, jeśli chce pomóc dziecku, będzie sprawdzał różne hipotezy aż dotrze do źródła. Wtedy może zaproponować bardziej skuteczną strategię.
O kim mówią emocje?
Emocje zawsze mówią o tym, kto je przeżywa. Nawet jeśli odpalają się w kontakcie z drugim człowiekiem, nadal mówią o nas i stanie naszych potrzeb. Bywa przecież tak, że dziecko, które rozlewa sok, zależnie od naszej aktualnej kondycji, wzbudzi w nas złość, czasem nas rozbawi, a innym razem rozczuli nas jego próba bycia samodzielnym. To samo dziecko, ta sama akcja, różne reakcje. Czemu? Bo emocje zawsze mówią o nas i o tym czy mamy w baku pełno (potrzeby z grubsza zaspokojone – emocje przyjemne, poczucie równowagi), czy pusto (potrzeby odłożone na potem – emocje nieprzyjemne, wytrącenie z równowagi).
Jak to działa u dzieci?
Tak samo. Dzieci przeżywają emocje jako efekt zaspokojonych lub niezaspokojonych potrzeb. Potrzebują pomocy, ale nie w tym by nie przeżywać, ale by zrozumieć i znaleźć sposób, który pozwoli im odzyskać równowagę. Warto pamiętać, że:
- Wszystkie emocje są prawdziwe, nawet jeśli wydają nam się nieuzasadnione lub przesadne (dziecko realnie doświadcza specyficznej aktywności mózgu, charakterystycznej dla danej emocji oraz zmian w ciele), dlatego też mówienie “nie złość się” nie ma sensu – to już się dzieje.
- Dziecko potrzebuje dorosłego, który pomoże mu nazwać emocje z przekonaniem, że wszystkie są potrzebne, bo niosą ze sobą ważne informacje.
- Dziecko, które przeżywa silne emocje, może nie wiedzieć czego potrzebuje. Początkowo nasza rola polega na empatycznym towarzyszeniu dziecku podczas gdy emocje “przetaczają się” oraz zapewnieniu bezpieczeństwa. Dopiero spokojne dziecko będzie gotowe, by szukać. Wtedy możemy mu pomóc podając różne możliwości (pamiętając jednak, że to dziecko jest ekspertem od swoich potrzeb):
– Czy krzyczałeś tak głośno, bo potrzebowałeś pomocy?
– Czy może być tak, że nie chcesz by ktoś ruszał twoje rzeczy bez pytania?
– Czy upierasz się tak by wrócić do domu bo jesteś zmęczony, a może trochę się nudzisz? - Zależnie od tego, co odkryjemy pod emocją, pomocna może okazać się inna reakcja.
- Ignorowanie dziecięcych emocji pozbawia nas wielu informacji o dziecku, jego potrzebach, kondycji psychicznej, naszej z nim relacji.
O czym trzeba pamiętać?
Dziecko uczy się dbania o swoje potrzeby i regulacji emocji od dorosłych. To od rodziców uczy się stosunku do własnych przeżyć, strategii samoregulacji, radzenia sobie z silnym pobudzeniem, dbania o siebie i mówienia o swoich potrzebach. Dorosły, który jest zmęczony, sfrustrowany, pełen żalu, wiecznie odkładający swoje potrzeby na później, nie jest dobrym przykładem.
Zmiany zawsze warto zaczynać od siebie…